Facebook - polub nas!

Znajdź skrytkę!

Polecamy

Filmy

W górach Hindukusz

Gdzieś na północy Pakistanu pod afgańską granicą w sąsiedztwie Korytarza Wachańskiego i położonego nieco dalej na północ Tadżykistanu znajduje się Darkot - ostatnia miejscowość przed granicą. To właśnie stamtąd wyruszyliśmy na kolejne przygody w Hindukuszu - doliną Yasin wspięliśmy się na położona na wysokości około 4700m przełęcz, którą na pamiątkę nazwaliśmy Polish Pass by stamtąd zejść do równie dzikiej doliny Thui...

DARKOT

Razem z umieszconym na dachu samochodu ekwipunkiem dotarliśmy doliną Yasin do Darkot - ostatniej miejscowości w Pakistanie przed znajdującą się tuż tuż przed afgańską granicą z Korytarzem Wachańskim i położonym nieco dalej na północ Tadżykistanem. Na większości trasy szutrowa droga wcale nie była łatwa, a przed samym Darkot nasz wóz przekraczał jeszcze górski strumień, a my musieliśmy wysiąść i go odciążyć ;) Pięknie położona i otoczona potężnymi szczytami wioska leży w obszernej, zielonej i pociętej strumieniami dolinie. Zostaliśmy zaproszeni do jednego z lokalnych domów, który należał do rodziny będącego w naszej lokalnej ekipie Bilala, a następnie rozbiliśmy obóz w pobliżu lokalnego boiska do piłki nożnej :) Akurat odbywał się tam mecz - próbowaliśmy pokopać piłkę, ale bieganie na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów nie do końca nam wychodziło...

W wiosce Darkot

W wiosce Darkot

NA HALI DULOONG

Ranek w wiosce Darkot powitał nas piękną pogodą, a wczesną pobudke zapewniły odgłosy pasących się wokół obozu osłów (lokalnie dżakunów - na które mówiliśmy 'dzikuny'...). Rzopoczęła się krzatanina przy zwijaniu obozu i przeygotowania do wyjścia w górę. My, gdy przygotowaliśmy nasze plecaki wyruszyliśmy na lekko pierwsi - karawana i tak nas dogoni... Najpierw szliśmy przez łąki Dulung Bar Meadows i ocienioną drzewami wioskę skąd spoglądali na nas zaciekawieni mieszkańcy, aż dotarliśmy do mostu Ghasoom nad rzeką Yasiney Chhel. Stąd w rozpalonym słońcu pięliśmy się w górę rzeki rozłożystą, kamienistą doliną, a na jej końcu ruszyliśmy na zachód wzdłuż koryta wpadającego do rzeki polodowcowego strumienia. Otoczeni przez majestatyczne szczyty mijaliśmy zachowane w zacienionych miejscach pola śnieżne, wodospady i kwietne łąki, a nawet jedną pasterską osadę by dotrzeć do Duloong. Duloong to wielka, pocięta strumieniami i otoczona pięcio i sześciotysięcznymi szczytami zielona hala położona na wysokości około 3600m - jak w bajce! Na skraju tej hali w pięknych okolicznościach przyrody stanęły nasze obozowe namioty i znowu rozpoczęliśmy żmudny proces aklimatyzacji polegający na obserwacji widoków i foczingu ;) Jutro przed nami przełęcz Polish Pass!!!

Szczyty widziane z hali DuloongSzczyty widziane z hali Duloong

Konie na hali DuloongNasz camp na hali Duloong

PRZEŁĘCZ POLISH PASS

Wczesnym rankiem wyruszyliśmy z hali Dohling Duloong w kierunku położonej gdzieś między potężnymi szczytami Koyo 6872m n.p.m. oraz Ghamubar 6518m n.p.m. przełęczy Polish Pass. Właściwie to przełęcz zyskała tą nazwę dopiero po naszym przejściu - a nasi przewodnicy twierdzili, że będziemy tam pierwszymi cudzoziemcami, a może bardziej europejczykami :) Poniżej mapa satelitarna naszej trasy:

mapa

Pokonanie Duloong nie było wcale łatwe - skakaliśmy przez sieć strumieni i strumyków jak zające nie mogąc znaleźć drogi. Nie obyło się bez mokrych butów, ale w końcu wyszliśmy wyżej gdzie teren był bardziej suchy wspinając się po pofałdowanych, zielonych łąkach czasami usianych żółtymi kwiatami. Mijaliśmy też połacie śniegu a nad nami wznosiły się białe szczyty okolicznych olbrzymów. I my w końcu, powyżej 4000m wyszliśmy na pola śnieżne - przełęcz miała się znajdować na plus minus na wysokości 4300m, ale wspinaliśmy sie 100m, potem 200m wyżej i dotarliśmy do niej gdy wysokość na GPS wskazywała 4700m n.p.m. Ustawiliśmy wcześniej przygotowaną pamiątkową tablicę (tylko wysokośc na niej skorygowaliśmy ręcznie), a potem jak zawsze sesja fotograficzna :) A było co oglądać i fotografować - widoki nie z tej ziemi! Trzeba było ruszyć dalej na drugą stronę przełęczy do doliny Thui - schodziliśmy w dół w bardzo drobnym rumoszu skalnym, zupełnie jak w tufie wulkanicznym. Niestety nieco niżej zrobiło się bardziej przepastnie i przewodnicy zaaranżowali na tym odcinku asekurację liną. Po zejściu na dno doliny i krótkim odpoczynku zeszliśmy kawełek doliną w dół w okolice lodowca Ghamubar do miejsca, które zazwyczaj jest bazą wypraw na sześciotysięcznik o tej samej nazwie. Camp rozbiliśmy na wysokości 3700m przy najwyżej pożołonej letniej osadzie pasterskiej z pięknym widokiem na sześciotysięcznik Koyo 6872m n.p.m.To był długi ale piękny dzień :)

Widoki z podejścia na przełęcz Polish PassWidoki z podejścia na przełęcz Polish Pass

Przełęcz Polish PassNa przełęczy Polish Pass

NA LODOWCU GHAMUBAR

Zielona dolina Thui świetnie nadawała się na dzień przerwy, a w ramach artakcji wybraliśmy się z Usmanem na wycieczkę po lodowcu Ghamubar, którego jęzor sięgał całkiem niedaleko od naszego obozu. Czasami dzień foczingu w górach jest potrzebny - my zafundowaliśmy sobie kąpiele słoneczne na prawie czterech tysiącach metrów. Weszliśmy kilkaset metrów w górę po lodowcu Ghamubar i tam przeprowadziliśmy udane próby foczningu lodowcowego ;) Schodząc w dół nieco inną drogą obok jeziorka, które utworzyło się przy czole lodowca zajrzeliśmy jeszcze do znajdującej się nieopodal naszego obozu letniej osady pasterskiej. Leniwe popołudnie spędziliśmy w obozie - sześciotysięcznik Koyo 6872m n.p.m. wciąż tam był - drugi co do wysokości szczyt Hindukuszu :) Kolejnego dnia czekało nas kilkugodzinne zejście doliną do wioski Thui wśród niezmiennie wspaniałych kraobrazów, a tam czekał na nas samochód i poczęstunek w domu organizarora naszej wyprawy Amina z Discover Pakistan. Na koniec dnia wylądowaliśmy już w hotelu w Yasin - czas wracać...

Nasz camp w dolinie ThoiLodowiec GhamubarNa lodowcu Ghamubar ;)

Na lodowcu Ghamubar ;)Na tle czoła lodowca Ghamubar 
DŁUGA DROGA DO ISLAMABADU

Wracać... więc rozpoczęliśmy powrót - był plan na przejazd do Gilgit, nocleg i poranny lot do Islamabadu. Parę godzin jazdy do Gilgit z przystankiem w Gahkuch poszło bez przeszkód - popołudniu dotarliśmy na miejsce i był jeszcze czas na spacer po mieście, drobne zakupy i pyszną kolację :) Problemy zaczęły się rano - w nocy zaczął ostro padać deszcz i nasz lot do Islamabadu został odwołany :( Kolejny raz czekała nas jazda Karakorum Highway... Pokonaliśmy naszym busem może 100km drogi, deszcz przestał padać ale przed nami utworzył się ogromny korek, który z czasem przestał się posuwać, a potem samochody były zawracane przez policję. Okazało się, że padający deszcz wywołał lawinę skano błotną, która zablokowała drogę - udrożnienie miało potrwać kilka godzin. Zawróciliśmy w okolice Raikot Bridge - most Raikot nad rzeką Indus jest nazywany bramą do obozu bazowego pod Nanga Parbat nazywanego Fairy Meadows - to zielony płaskowyż u podnóża ośmiotysięcznika. Piękne, ale nam nie było do śmiechu, ponieważ z każdą godziną malały nasze szanse, że zdążymy na nasz poranny samolot... Amin załatwił nam możliwość przeczekania w położonej tuż przy moście restauracji Shangrila Fairy Meadows Inn, ale było nerwowo, a wieczorem juz było jasne, że o samolocie możemy zapomnieć... W zasadzie nic nie było wiadomo, ale po trzynastu godzinach - już w ciemnościach coś drgnęło. Samochody powoli przebijały się przez porozsuwane na boki rumowiska skalne, potem po paru godzinach korek się rozluźnił i nasz kierowca jechał aż do rana gdy zrobiliśmy postój w Chilas aby odpocząć... Stąd jeszcze około 400km i 8 godzin jazdy i będziemy w Islamabadzie...

Na moście w GilgitTablica nanga parbat w Rajkot Bridge

Czekamy w Rajkot BridgeNa postoju w Chilas

W ISLAMABADZIE

Kierowca po odpoczynku w Chilas do Islamabau jechał już bez przerwy i dotarliśmy tam późnym popołudniem. Czasu nie było zbyt wiele, ale zaczęliśmy od przebukowania biletów lotniczych na kolejny poranek, co Amin ustalił z agenem jeszcze w drodze. Potem pozostało niewiele czasu na zobaczenie miasta - zaczęliśmy od położonego u stóp wzgórza Margala jednego z największych meczetów Azji Południowej - Meczet Króla Fajsala. Jest olbrzymi - przypomina kształtem pustynny namiot beduinów otoczony czterema 88 metrowymi minaretami - składa się z ośmiobocznych, skośnych dachów tworzących trójkątną salę modlitw, która może pomieścić 10 tysięcy wiernych, a boczne portyki i dziedziniec kolejne 64 tysiące... Jego budowę rozpoczęto w 1976 roku i trwała ona 10 lat, a nazwany został na cześć zamordowanego w 1975 roku króla Fajsala ibn Abd al-Aziza z Arabii Saudyjskiej - ów władca w 1966 roku poparł budowę meczetu i jako jej współfundator przekazał na ten cel 120 milionów dolarów. Kolejny obowiązkowy przystanek w Islamabadzie to znajdujący się na zachodnich wzgórzach Shakarparian Narodowy Monument, który ma symbolizować jedność narodu pakistańskiego i połączenie pakistańskich prowincji. Poświęcony jest mieszkańcom Pakistanu, którzy poświęcili swoje „dzisiaj” dla lepszego „jutra” pakistańskiego narodu. Budowlę wzniesiono w latach 2004-2007, a kształt pomnika nawiązuje do budowli z okresu Wielkich Mongołów - wygląda jak kwiat lub płomień, którego płatki otaczają umieszczoną na centralnej platformie gwiazdę. Płatki, choć oddzielone od siebie, tak jak różne są społeczności, prowincje i grupy etniczne tworzące Pakistan, to jednak łączą się w jedną całość. Spod pomnika można podziwiać przepiękną panoramę całej zielonej doliny, w której leży Islamabad - nas akurat tutaj zastał zachód słońca... Kończymy swoją przygodę z Pakistanem, a na nasz ostatni wieczór Amin Shah zaprosił nas na świetną kolację do restauracji Kabul na afgańskie jedzenie :)

Meczet Króla FajsalaPrzed meczetem Króla Fajsala

Pakistan MonumentWidok na Islamabad spod Pomnika Pakistanu
Widok na Islamabad spod Pomnika Pakistanu

Na naszą przygodę w pakistańskim Hindukuszu wyruszyliśmy z Discover Pakistan!
Gorąco polecamy - naszą wyprawę perfekcyjnie zaplanował, przygotował i prowadził Amin Shah!!!

Adventure tess

Jeśli zaś ktoś chciałby dowiedzieć się nieco więcej o górach Hindukusz i Pakistanie polecamy książkę Pauliny Grygoruk Pakistan Nieznany:

Książka 'Pakistan Nieznany'

Spodobał Ci sie artykuł - nasza strona jest niekomercyjna i jak na razie jesteśmy jej jedynymi sponsorami ;) Ale możesz wesprzeć nas w prowadzeniu bloga stawiając symboliczną kawę i będzie miejsce na serwerze na kolejne fotki i teksty :) DZIĘKUJEMY!!! 

buycoffeeto btn primary

POLECANE ARTYKUŁY:
Hindukusz - trek na przełęcz Darmander
jaipur

Sardynia

Dia de los Muertos - Oaxaca

Kanał Koryncki