Nasza wyprawa do Norwegii nie miała się tym razem ograniczać do Lysefjord - po wejściu na Kjerag cały kolejny dzień poświęciliśmy na przejazd przez norweskie góry do Oddy, aby następnego ranka wyruszyć na Trolltunga - czyli Język Trolla - zapraszamy do relacji!
Po noclegu w okolicach Lysefiordu - biwaku gdzieś nad Grapset poranek przywitał nas kapryśna pogodą. Po szybkim śniadaniu rozpoczęliśmy przejazd przez góry do Odda, skąd nastepnego dnia mieliśmy wyruszyć na Trolltunga. Od Lysefjordu jechaliśmy przez praktycznie puste góry - w zasadzie napotkalismy tylko owce. gdy dotarliśmy do głównej drogi prowadzącej na północ ruch był większy - tam też w dość urokliwym miejscu - Honnevje, na brzegu rzeki Otra woda wyrzeźbiła tutaj w skałach fantastyczne kształty. Później pogoda zrobiła się jeszcze gorsza - rozpoczęła się regularna ulewa, ale mimo tego tuz przed Oddą nie mogliśmy się jeszcze nie zatrzymać przy wodospadzie Latefossen, któryu sprawia wrażenie jakby chciał zmieść drogę przechodzącą u jego stóp. Na camping w Oddzie dotarliśmy w strugach deszczu, a obsługa campingu przekierowała nas jeszcze do fajnego samotnego domku nieopodal Oddy - jutro znów w góry!
Trolltunga to skała o charakterystycznym kształcie w kształcie języka znajdująca się w Norwegii na pograniczu płaskowyżu Hardangervidda, około 1100 metrów nad poziomem morza i 700 metrów nad wijącym sie poniżej jeziorem Ringedalsvatnet i 10 kilometrów na Wschód od miasteczka Tyssedal. Dostać się do niej wcale nie jest łatwo - należy wyruszyć bardzo wcześnie, a głównym tego powodem jest to, że parking Skjeggedal ma ograniczoną pojemność i po zapełnieniu samochody nie są poprostu wpuszczane. A od parkingu czeka nas jeszcze około 14km w jedną stronę - ruszajmy!
Kiedyś początkiem szlaku na Trolltungę były strome schody przy starej kolejce, obecnie schody są już nieczynne i częściowo rozebrane. Tak jak trasa kolejki tak też część schodów została rozebrana przy budowie drogi asfaltowej prowadzącej na wypłaszczone plateau. Znajduje się tam sporo domków i górny parking na 30 samochodów, gdzie wpuszczanych jest nieco turystów, a służy on głównie posiadaczom domków. Na Plateau wśród domków nie wolno biwakować, ale już nieco wyżej jest to dozwolone i oznakowane na szlaku. Odcinek serpentyn drogi asfaltowej można również pokonać busikiem za opłatą – zaoszczędza to 4km drogi, a przede wszystkim czasu gdy ma się zamiar przejść cały szlak w dwie strony jednego dnia. My mieliśmy w planie nocleg w okolicach języka więc te 4 km serpentyn pokonaliśmy pieszo – nie ukrywam, że przyjemnie było już zejść z asfaltu…. dalej jest już dreptanie po pofalowanym i raczej skalistym terenie. Szlak na Trolltunga jest bardzo popularny - w pogodny dzień jaki nam się trafił szlakiem wędrują setki osób i faktycznie towarzystwo mieliśmy spore, ale byliśmy bardzo zadowoleni z widoków i dobrej pogody :)
Sam szlak jest stosunkowo łatwy - nie ma ani jednego fragmentu, który by wymagał wspinaczki i użycia rąk przy podejściu. Jest też dobrze oznakowany i na trasie możemy zobaczyć słupki z tabliczkami, co kilometr informujące, ile drogi zostało jeszcze do celu. Szliśmy niezbyt szybko z ciężkimi plecakami ze sprzętem biwakowym na nocleg przy języku. Z wypłaszczenia gdzie znajdowały się domki weszliśmy na przełęcz, a od przełęczy szlak wiedzie raz w górę, raz w dół i nie ma już zbyt długich podejść. Krajobraz jest bardzo piękny, a przez sporą część wędrówki odsłaniają nam się widoki na jezioro Ringedalsvatnet. Na całej trasie jest sporo miejsca do odpoczynku z pięknym widokiem, natkniemy się także na kilka schronów – chatek „rescue cabin” – zapewne do wykorzystania gdy kogoś zaskoczą trudne warunki atmosferyczne. Nie ma także problemy z wodą – pełno tam ciurkających strumyczków :)
Pod koniec szlaku zobaczymy już cel naszej wędrówki ale oddziela go od nas przepaść. Szlak omija ją z lewej strony i dochodzi do celu. Zieleni tutaj jest już bardzo mało – raczej trawa, mchy i porosty, a większość terenu to skały, bagienka i małe oczka wodne. Ostatnia prosta zaprowadziła nas na Język Trolla – pierwsze co ujrzeliśmy to bardzo długa kolejka do zrobienia sobie zdjęcia na języku, a potem dopiero samą skałę.
Ponieważ zaplanowaliśmy tutaj nocleg najpierw zajęliśmy się obozem – rozbiliśmy namioty w miejscu z cudownym widokiem na jezioro, a na Trolltungę wybraliśmy się gdy nieco się wyludniło :) Pozostało tylko zejść po małej drabince i wejść na skalną półkę – oczywiście po kolei tak aby każdy miał swoja fotkę, a i na wspólna starczyło czasu! Widok jest niesamowity, rzut oka przez krawędź języka robi spore wrażenie…
Bliżej godzin wieczornych raz jeszcze wybraliśmy się na język i na położony tuz poniżej równie ładny mały „języczek”… Późno popołudniowe widoki także były przepiękne, ale później zrobiło się tak zimno, że zaszyliśmy się w namiotach na czynnościach kulinarno-obozowych… :)
W nocy nas nieźle wywiało, wiatr trochę szarpał namiotami, a rankiem również było raczej rześko i wilgotno - 1-2 stopnie, dlatego ze śniadaniem raczej się nie spieszyliśmy... Dzień zaczęliśmy oczywiście od kolejnej sesji zdjęciowej na Trolltundze - oczywiście kolejka była już od samego rana - wiadomo, dobra sesja zdjęciowa musi potrwać... Po obowiązkowych fotkach zwinęlismy obóz i rozpoczęliśmy zejście do parkingu, a w drodze powrotnej pojawiło się jeszcze słońce! W taki oto sposób zobaczyliśmy jedną z największych atrakcji Norwegii :)
Z Odda znowu pojechaliśmy w kierunku Stavanger w okolice Lysefiordu. Udało nam się całkiem niedaleko Preikestolen, który był naszym celem na kolejny dzień znaleźć nocleg w świetnym domku. Stąd rano wszyscy byli wypoczęci i mimo, że tego dnia niemiłosiernie wiało jednak zdecydowaliśmy się wejść ostatniego dnia naszej wyprawy na Preikestolen - deszcz nas oszczędził... :)
POLECANE ARTYKUŁY: