Relacja z wyprawy w góry Bułgarii - treking w Pirynie i górach Riła z wejściem na najwyższy szcyt Bułgarii - Musałę. M. in. zwiedziliśmy monastyr Rilski i Rożeński, a także winnice w okolicach Melnika...
BUŁGARIA - RIŁA i PIRIN - WRZESIEŃ 2008
DZIEŃ 1/2 - SOFIA
Około 6 rano wyleciałem z Gdańska do Warszawy, gdzie przesiadłem się na samolot do Sofii - w rezultacie w Sofii byłem przed 14. Do spotkania z pozostałą częścią ekipy, więc najpierw autobusem z lotniska (1lw), a potem pieszo przez miasto kierowałem się w kierunku dworca. Po drodze odwiedziłem cerkiew Św. Jerzego, cerkiew Św. Mikołaja i Pałac Prezydencki. Późnym popołudniem na dworzec w Sofii dojechała cała ekipa i w pełnym składzie wylądowaliśmy w hotelu nieopodal dworca - Guest Rooms - bulwar Christo Botew 165 tel. 832-01-02 (25 lw/doba).
Następnego dnia ruszyliśmy na gruntowne zwiedzanie Sofii - tj. raz jeszcze cerkwie Św. Jerzego i Mikołaja oraz sobór Aleksandra Newskiego i bazylikę Św. Zofii. Na koniec podjechaliśmy autobusem do cerkwi Św. Pantelejmona (bojańskiej) i juz taksówką (1 lw/km) na Złote Mosty na stokach Witoszy. Złote Mosty (Złatni Mostowe) to miejsce na północno zachodnich stokach Witoszy słynne z unikatowej kamiennej rzeki - połączenie autobusowej Z Sofia, które podaje przewodnik nie jest utrzymywane.
DZIEŃ 2 - RIŁA: BOROWIEC - SCHRONISKO MUSAŁA
Rano tramwajem przez miasto pojechaliśmy na dworzec autobusowy, a stamtąd autobusem do Samokowa (6 lw). Samokow to baza wypadowa do wędrówek po Rile. Było dosyć "rześko", więc bazę założyliśmy w przytulnej knajpce nieopodal dworca autobusowego, gdzie przy tradycyjnej już szopskiej (i nie tylko) "ładowaliśmy akumulatory". W międzyczasie zwiedziliśmy pobliski meczet, a później pojechaliśmy taksówką do odległego o ok. 10km Borowca (taksówka 12 lw). Borowiec to podobno największy bułgarski kurort, ale było tam jeszcze bardziej "rześko", a do tego mgliście - w tej pogodzie Borowiec robił przygnębiające wrażenie. Swoją obecność tam ograniczyliśmy do krótkiego przepaku, zarzuciliśmy wory na plecy i ruszyliśmy w kierunku naszego dzisiejszego celu - schroniska pod Musałą. Od razu zrobiło się cieplej :) - szlak prowadził leśną drogą, szliśmy we mgle i nagle powyżej granicy lasu (na wysokości ok. 2000m) wyszliśmy ponad chmury - totalny błękit. Dalsza trasa do schroniska to była przyjemność - lekko wznosząca się ścieżka przez kosówkę z widokiem na Musałę. Późnym popołudniem dotarliśmy do schroniska - obecnie nowe schronisko jest w budowie, stare spłonęło, zaś tymczasowo rolę tę pełni niewielki barak z pryczami - generalnie mają tam niezły "burdel". My nie mieliśmy w planach korzystać ze schroniska i w pobliżu całą ekipą rozbiliśmy namioty na wys. 2390m n.p.m. - tak skończył się pierwszy dzień w Rile (woda staw przy schronisku).
DZIEŃ 4 - RIŁA: SCHRONISKO MUSAŁA - PRZEŁĘCZ DŻANKA
Noc była mroźna, ale ranek powitał nas pięknym słońcem. Około dziesiątej ruszyliśmy w kierunku Musały - po dorodze odpoczęliśmy jeszcze w schronie pod Musałą, cały czas asystowały nam piękne widoki :) najwyższy szczyt Bałkanów Musała 2925m był dla nas łaskawy, weszliśmy nań przy pięknej pogodzie i urządziliśmy w schronie przy stacji meteo na górze prawie godzinny "popas". Dalej nasza trasa prowadziła czerwonym szlakiem - granią przez Małyk Blizniak (2777m), Goliam Blizniak (2779m) i Owczarec (2768m) i dalej na przełęcz Dżanka. Tutaj wygrzewając się w promieniach popołudniowego słońca założyliśmy kolejny obóz. Ważna informacja: tuż poniżej przełęczy w kierunku schroniska Grynczar jest sypmatyczny potoczek, który zaopatrywał w wodę nasz obóz.
DZIEŃ 5 - RIŁA: PRZEŁĘCZ DŻANKA - RYBNE JEZIORA
Na przełeczy Dżanka przywitał nas mroźny poranek - kosodrzewinę i namioty pokrywała biała szadź. Temperatura w namiocie oscylowała w okolicach zera - ale po rozpaleniu kuchenki przy śniadaniu skoczyła nawet do 10-iu stopni :) Dzisiaj naszym celem były Rybne Jeziora - jak zwykle wystartowaliśmy około dziesiątej. Pogoda już nie rozpieszczała - nie padało i nawet przebijało się słońce, ale "gwiździł" zimny wiatr. Kontunłowaliśmy marsz czerwonym szkakiem - najpierw na Kowacz (2634m) z lekkim trawersem szczytu, minęliśmy obniżenie Gorni Kuki oraz kulminacje Czemerna (2511m) i Wara (2532m). W okolicach szczytu Skalec (2678m) jest odejście szlaku niebieskiego - od tego momentu trawersowaliśmy szczyt Kanarata. Podczas tego trawersu niespodziewanie szlak zmienił kolor z czerwonego na żółty- wywołało to naszą konsternację, ale po skonfrontowaniu mapy z rzeczywistością okazało się, że wszystko jest OK - tylko farba na znakach wypłowiała :) (później okazało się, że nie tylko my z EKIPY mieliśmy ten problem) - w rezultacie trawers zakończyliśmy na przełęczy Kanarskija Presłap, skąd Rybne Jeziora były juz widoczne :) Widzieliśmy na trawersie Jurka z ekipy i chcieliśmy na niego zaczekać, ale po 40-tu minutach na wietrze poddaliśmy się i zeszliśmy na dół. Obóz założyliśmy obok małego stawku powyżej schroniska w Rybnych Jeziorach - tuz powyżej, na szlaku biło źródełko wody :)
DZIEŃ 6 - RIŁA: RYBNE JEZIORA - MONASTER RILSKI
Rankiem zwinęliśmy obóz i zeszliśmy do schroniska Rybne Jeziora, a następnie szlakiem żółtym doliną rzeki Rilskiej dotarliśmy do Kiryłowej Polany, stąd praktycznie poboczem drogi asfaltowej (chociaż wciąż szlakiem żółtym) szliśmy do monasteru. Wszystkie miejsca odpoczynku przy drodze i wogóle wszystko co dostepne jest samochodem były straszliwie zaśmiecone! Odpoczynków więc raczej nie robiliśmy i przegapiliśmy odejście czerwonego szlaku, które prowadziło ścieżką nad asfaltem przez kaplice Św. Iwana Rilskiego i Św. Łukasza do Monastyru Rilskiego. W klasztorze można przenocować z czego skrzętnie skorzystaliśmy - dostaliśmy do dyspozycji piękną dużą salę :) (10 lw/osoba) Wieczór zakończyliśmy kolacją w knajpce opodal Monasteru, którą zakończyliśmy na tyle wcześnie aby zdążyc zanim furtian zamknie bramy klasztoru... Monaster Rilski po zmroku robi niesamowite wrażenie.
DZIEŃ 7 - PRZEJAZD W PIRIN: RILSKI MONASTER - BŁAGOEWGRAD - SANDANSKI - MELNIK
Rankiem z Monasteru wsiedliśmy w busa, którym dojechaliśmy do Koczerinowa, skąd praktycznie po pięciu minutach mieliśmy autobus do Błagoewgradu. Tam założyliśmy tymczasową "bazę" na dworcu kolejowym i do czasu autobusu do Sandanski zjedliśmy śniadanie i zrobiliśmy szybkie zakupy. Z Błagoewgradu pojechaliśmy autobusem do Sandanski - miasta u stóp Pirinu nad rzeką Bistricą, gdzie urodził się Spartakus. Tutaj po obiedzie wsiedliśmy do busa do Melnika, gdzie wylądowaliśmy późnym popołudniem w jednym z licznych hoteli. Wieczorem był spacer uliczkami Melnika i kolacja z miejscowym, wyśmienitym winem (hotel Czinarito 25 lw/doba)
DZIEŃ 8 - PIRIN: MELNIK - ROŻENSKI MONASTYR - ZLATOLIST - MELNIK
Z Melnika szlakiem przez piramidy ziemne ruszyliśmy do Monastyru Rożeńskiego. To około 6km, ale widoki niezapomniane! Klasztor został założony w 1217 roku, a budynek w obecnej formie powstał u schyłku XVI stulecia - zwiedzanie jest bezpłatne. Po zwiedzaniu klasztoru zeszliśmy na chwilę do wsi Rożen na krótki odpoczynek w tamtejszej knajpce. Potem drogą położoną obok cerkwii Św. Cyryla i Metodego (nieopodal Monaseru - wzniesiona z inicjatywy Jane Sandanskiego) przez wioskę Zlatolist wróciliśmy do Melnika.
DZIEŃ 9 - PIRIN: MELNIK - SANDANSKI - SCHR. JANE SANDANSKI - PRZEŁĘCZ BANDERSKA PORTA
Rano busem z Melnika wróciliśmy do Sandanski, skąd po obiedzie pojechaliśmy pod schronisko Jane Sandanski. Stamtąd spod Popinolaskiego wodospadu najpierw łagodną, a potem ostro wznoszącą się ścieżką ruszyliśmy w kierunku przełęczy Banderska Porta. Plecaki załadowane świeżym prowiantem znów mocno ciążyły. Nad górną granicą lasu - nieco powyżej 2000m teren się wypłaszczył i tutaj poniżej przełeczy pod Spanopolskimi Jeziorami i szczytem Spanopolski Cukar założyliśmy biwak. Udało się rozbić namioty zanim zaczęło padać...
DZIEŃ 10 - PIRIN: PRZEŁĘCZ BANDERSKA PORTA - SCHRONISKO WIRCHEN
Zaczęło padać jeszcze przed zmrokiem... i padało, padało całą noc. Namiot lekko "puszczał", ale nie było tragicznie. Rano wciąż padało - kierownik przesunął planowaną godzinę wyjścia z 10 na późniejszą, potem znowu przesunął - przedłużaliśmy śniadanko. Troszkę jakby się przejaśniło, więc zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy. Jeszcze przed przełęczą zaczęło znów padać, najpierw deszcz, a wyżej śnieg z deszczem. Na przełeczy było już bardzo nieciekawie, rozpoczęliśmy zejście do schroniska Wichren - w butach już pływało i chyba nie maiałem na sobie już nic suchego. Było bardzo ślisko - mokry śnieg i zaliczyłem na zejściu jeden zjazd na plecaku głową w dół... Niżej śnieg zamienił się w rzęsisty deszcz - do schroniska dotarliśmy kompletnie przemoczeni. Na głównej sali był rozpalony piecyk i zaczęło się WIELKIE SUSZENIE. Nasza EKIPA zajęła wszystkie możliwe miejsca, a piecyk był najmocniej obstawiony :) Za oknem wciąż lało, lało do wieczora, lało w nocy...
DZIEŃ 11 - PIRIN: SCHRONISKO WIRCHEN - SCHRON KAZANA - SCHRONISKO BANDERICA - SCHRONISKO WIRCHEN
Rano pokazało się słońca, a w nim Wichren. Wyszliśmy o 10, ale znowu zaczęło się chmurzyć. Szliśmy do schronu Kazana, wyżej juz w chmurach. Nie wyglądało aby miało się przejaśnić - było nawet kłopoty z wypatrzeniem samego schronu. Okazał się on niewielką drewanianą budką... Odpoczęliśmy i zrobiliśmy w nim krótki popas - przełęcz na chwilę wyszła zza chmur, a potem juz zniknęła na stałe. Zdecydowaliśmy się na zejście do schroniska Banderica położonego nieco poniżej schroniska Wichren. Na dole byliśmy przed 13 i jak zwykle o tej godzinie zaczęło padać - pogoda była zdecydowanie stabilna. Zjedliśmy ciepłą zupę i w strugach deszczu wróciliśmy do schroniska Wichren. Nastąpiła powtórka z dnia wczorajszego czyli WIELKIE SUSZENIE - suche mieliśmy tylko to, co zostało w schronisku... A za oknem padało i padało. W nocy tez padało...
DZIEŃ 12 - PIRIN: SCHRONISKO WIRCHEN - BANSKO
Rano padało jakby mniej, potem przestało, ale chmury były nisko... czekaliśmy z decyzją schodzić czy iść w górę... 10-ta, 11-ta, 12-ta wciąż pochmurno i raczej deszczowo, więc zapada decyzja - schodzimy do Banska! Tym razem Wichren nie był dla nas łaskawy... Popołudniu docieramy do Banska, wszędzie budują się hotele! Zakres inwestycji robi wrażenie. Przechodzimy do starszej części miasta, zwiedzamy cerkiew Św. Trójcy, a potem ulokowaliśmy się w hotelu Elena (20lw). Kolację zjedliśmy w jednej z okolicznych knajpek.
DZIEŃ 13 - BANSKO - SEPTEMWRI - SOFIA (PIRIŃSKO-RODOPSKA KOLEJKA WĄSKOTOROWA)
Po śniadaniu zarzuciliśmy wory na plecy i ruszyliśmy na dworzec w Bansku. Kolejką wąskotorową wyrusziliśmy do Septemwri - łączy ona Kotlinę Razłożką z Niziną Tracką. Linia biegnie dolinami rzek Mesta, Abłanica i Czepińska, między pasmami Riły i Rodopów. Trasa jest bardzo malownicza - za oknami pociągu widzieliśmy piękne górskie krajobrazy, mijaliśmy małe, zagubione w górach stacyjki i całe mnóstwo tuneli. Na trasie znajduje się najwyżej w Bułgarii położona stacja kolejowa w miejscowości Awramowi 1260m n.p.m. Po nieco ponad pięcio godzinnej podróży dojechaliśmy do Septemwri . Tutaj EKIPA się podzieliła - "trzon" jechał dalej do Płowdiwu podbijać nadmorskie regiony, zaś dla mnie i Michała tutaj wyprawa się zakończyła - wracaliśmy do Sofii (koszt całego biletu kolejowago Bansko - Sofia 11lw) na samolot :(
POŻEGNANIE W SEPTEMWRI
DZIEŃ 14 - SOFIA - WARSZAWA - GDAŃSK
Ostatni dzień to powrót do domu. Cała wyprawy była przygotowana i prowadzona przez Agencję Trekingową Everest z Opola. Pozdrowienia dla EKIPY w składzie: Dorota Rutkowska, Agnieszka Purgał, Grzegorz Wójcik, Jerzy Sarnecki, Michał Chyła i Krzysztof Lisowski (kierownik wyprawy) oraz podziękowania dla Everestu za specjalny - skrócony program.
Tekst: Adam Kutny.
fot. Michał Chyła