Facebook - polub nas!

Znajdź skrytkę!

Polecamy

PieninyKrótka wyprawa na ferie w Pieninach za zwiedzaniem Czerwonego Klasztoru na Słowacji, krótką przygodą z nartami biegowymi na Pienińskiej Drodze i zimową wycieczką górską na Trzy Korony. A wszystko z położonej u stóp Trzech Koron Pienińskiej Przygody :)
 

 

PIENIŃSKA DROGA I TRZY KORONY

Pierwszego dnia po długiej jeździe samochodem przy pięknej pogodzie wybraliśmy się na spacer na Słowację. Prze Dunajec przeszliśmy kładką w Sromowcach Niżnych, gdzie najpierw udaliśmy sie do wypożyczalni sprawdzić dostępność nart biegowych, a następnie zwiedziliśmy Czerwony Klasztor.

Czerwony Klasztor (słow. Červený kláštor) – kompleks klasztorny na Słowacji w miejscowości Czerwony Klasztor nad Dunajcem, na pograniczu Pienin i Magury Spiskiej. Nazwa klasztoru nie jest tajemnicą. Pochodzi ona od koloru nieotynkowanych początkowo ścian, które wykonane były pierwotnie z czerwonej cegły. To właśnie dzięki nim ta ciekawa budowla sakralna przeszła do historii jako „Czerwony Klasztor”. Został on ufundowany w 1319 przez węgierskiego magnata Kokosza Berzewiczego. Fundacja ta była częścią kary, jaką miał on ponieść za zabicie Chyderka z rodu Györgów (za karę miał ufundować 6 klasztorów oraz zamówić w nich 4 tys. mszy). Budowę klasztoru rozpoczęto w 1330, była ona również wspierana przez polskich królów: Kazimierza Wielkiego i Królową Jadwigę, nazywano go nawet Klasztorem Lechnickim. Krakowscy mieszczanie na utrzymanie klasztoru przeznaczyli połowę wsi Rychwałd. Zamieszkany był początkowo przez mnichów z zakonu kartuzów (posiadali również klasztor w Kláštorisku), a później kamedułów. Zakonnicy byli utrzymywani przez podatki pochodzące z 10 wsi. Rozbudowywali oni obiekt i wznosili dalsze budowle: domki–pustelnie, szpital, aptekę, zajazd dla podróżnych i wieżę kościoła. W latach 1431–1433 klasztor był łupiony przez husytów. Zakon działał do lat 80. XVIII, kiedy został skasowany przez cesarza Józefa II. Dobra zakonu zostały rozdysponowane wśród kilkuset rodzin niemieckich kolonistów, którzy w tym czasie przybyli do pobliskich Dolnych Lechnic (Unterlechnitz), wówczas też upowszechniła się niemiecka nazwa Rotes Kloster (węg. Vöröskolostor). Jadwiga Łuszczewska (Deotyma) zwiedzająca w 1860 klasztor zastała go zrujnowanym, ale kościół był zadbany. Po pożarze w 1907, w wyniku którego zniszczone zostały dachy i zawaliła się wieża kościoła, klasztor przeszedł na własność węgierskiego ministerstwa rolnictwa. Zespół klasztorny został z powodzeniem odrestaurowany w latach 1956 - 1966.  Dziś w Czerwonym Klasztorze mieści się m.in. dyrekcja słowackiego Pienińskiego Parku Narodowego. Najbardziej okazałym budynkiem kompleksu jest gotycki Kościół Św. Antoniego z końca XIV wieku, który został w znacznej mierze zrekonstruowany w stylu barokowym.

Źródło: Wikipedia, pieniny.net.pl

INFO: 
3 EU - wstęp osoby dorosłe
2 EU - wstęp dzieci (do lat 6 gratis)
7 EU - bilet rodzinny
2 EU - fotografowanie

Po zwiedzaniu kalsztoru wróciliśmy na polski brzeg Dunajca i po przebraniu się w stroje "bojowe" na stoku obok schroniska Trzy Korony ćwiczyliśmy zjazdy na desce :)


Popołudniu po śnieżnych wrażeniach zjedliśmy pyszny obiad w schronisku: był oscypek z żurawiną i smażony pstrąg, no i oczywiście grzane piwo :)

Trzy Korony

Drugi nasz dzień w Pieninach dzień to narty biegowe Pienińską Drogą - traktem wiodącym przez Przełom Pieniński ze Szczawnicy prawym brzegiem Dunajca aż do Czerwonego Klasztoru. Wypożyczyliśmy narty biegowe dla chłopaków po słowackiej stronie (wypożyczalnia 100m w prawo od kładki nad Dunajcem) i ruszyliśmy najpierw obok Czerwonego Klasztoru, tam przechodzimy przez most nad potokiem Lipnik i dalej już czerwonym szlakiem wzdłuż Dunajca. Na wprost widoczna jest Podskalnia Góra i Nowa Góra, a ponad nimi wznoszą się szczyty Trzech Koron. Dalej Dunajec tworzy potężną pętlę, okrążając z trzech stron Klejową Górę i Facimiecha. Dotarliśmy do niewielkiej polany, zwanej Hutą, ze szkółką leśną i zaraz za nią odchodzi na lewo żółty szlak turystyczny na przełęcz Limierz (Targov). Z tego miejsca ze względu na zmęczenie i kaprysy pogodowe rozpoczęliśmy odwrót do Sromowców. Długość całej trasy narciarskiej wyniosła 8km, ale dla Sergiusza i Sebastiana był to debiut na nartach biegowych - do tego w trudnych warunkach pogodowych - śnieżycy i wietrze... Było fajnie, a do tego jedno ze zdjęć z Pienińskiej Drogi zostało nagrodzone w konkursie fotograficznym ZnajKraj, Biegowki.pl i wydawnictwa Bezdroża :) - więcej informacji TUTAJ

INFO: 
10 EU - wypożyczenie kompletu nart biegowych na dzień
2 EU - wypożyczenie kompletu nart biegowych na godzinę

 

Mapa Pienińska Droga
Źródło:mapa-turystyczna.pl

Trzeci dzień spędziliśmy w Sromowcach - niebo się zaciągnęło, zaczęlo wiać i mocniej sypnęło śniegiem... ograniczyliśmy się do wybrania się nad Dunajec na karmienie kaczek, zbudowaliśmy także niewielkie iglo przy naszym domku, a przy koazji odkopaliśmy samochód ze śniegu, zaś reszta dnia minęła na oglądaniu filmów w naszym pokoiku :) Polecamy noclegi w Pienińskiej Przygodzie - więcej informacji znajdziecie TUTAJ

Pienińska Przygoda

Czwartego dnia mimo, że nie zapowiadało się na poprawę pogody postanowiliśmy zdobyć Trzy Korony - około dziesiątej miała być przerwa w opadach śniegu i wówczas wystartowaliśmy żółtym szlakiem od schroniska Trzy Korony. Trasa aż do przełęczy Szopka była już przetarty więc nie usieliśmy torować w śniegu, a szczególnie w Szopczańskim Wąwozie wzdłuż potoku była przepiękna - obserwowaliśmy olbrzymie sople na skalnych ścianach. Później gdy zaczęliśmy trawersować zalesione zbocze co chwila spadały na nas zwały śniegu z gałęzi drzew - trzeba było mocno uważać... Wkrótce dotarliśmy na przełęcz Szopka (Chwała Bogu), gdzie zrobiliśmy dłuższy odpoczynek. Od przełęczy niebieski szlak na Trzy Korony nie był przetarty i tutaj już musieliśmy torować w śniegu - miejscami był naprawdę głęboki. Następny odpoczynek zrobiliśmy w turystycznym schronie niedaleko od szczytu - ciepła herbatka i ciastka przywróciły nam siły. Stąd do szczytu Okrąglicy był już tylko kawałek, jeszcze zdjęcie na rozejściu szlaków i stalowymi pomostami weszliśmy na szczyt. Niestety widoczność była bardzo słaba - maksymalnie 20m - ledwie było widać pozostałe wierzchołki Trzech Koron - musimy tu wrócić. Schodząc zrobiliśmy znowu krótką przerwę w schronie, a na przełęczy Szopka ulepiliśmy małego bałwana :) Wycieczkę zakończyliśmy na pysznym obiedzie w Schronisku Trzy Korony!